Hiszpania - Salou - 28.05.2019 - 06.06.2019
Podróż - wyjechaliśmy 27.05.2019 do córki. Tam spotkaliśmy się z naszym wnukiem daliśmy mu samochód na akumulator marki AUDI R8. Następnego dnia zięć odwiózł nas na lotnisko gdzie o 10:55 mieliśmy wylot do Barcelony liniami Ryanair. Odprawy przeszły bez problemu. Około 13:00 wylądowaliśmy i po odebraniu bagażu udaliśmy się do stoiska z napisem Sexbus. Autobus już nie sex zawiózł nas do Salou na godzinę 16:00.
Hotel - Best San Francisco przywitał nas uśmiechniętą panią która łamaną polszczyzną powiedziała nam wszystko co i jak. Pokój o nr 109 na pierwszym piętrze był 3 osobowy z łazienką (wanna i prysznic), telewizorem, sejfem, lodówką i klimą (którą można było tylko włączyć i wyłączyć a temperatura nie wiemy jaka była ustawiona). Hotel w kształcie litery L z basenem i leżakami jakby na dziedzińcu. Ratownik z napisem SOS wlepiał wzrok w basen w którym była dość zimna woda (początek sezonu). Leżaki zawsze były wolne choć ludzi w hotelu było dużo, około 80 % to byli Rosjanie. W podpiwniczeniu była restauracja, duża, przestronna. śniadania obiady i kolacje były dość obfite, zawsze coś było przygotowywane na świeżo. Wieczorami codziennie były organizowane różne imprezy np. tańce, karaoke, pokazy flamenco, występny i różne śpiewy. Więcej można zobaczyć na YOUTUBE
Miasto Salou - typowe miasto wczasowe z mnóstwem hoteli. Między plażą a drogą była piękna palmowa strada dla spacerów. W Salou mieliśmy M'Donalda, KFS, i Burger King (kawa w mich była po 1 EURO). Był piękny park Propikana z przyrządami do ćwiczenia. Nieopodal miasta był potężny park rozrywki z największym w Europie RolerCosterem. W Hiszpanii na 60 obywateli przypada 1 kafejka, co oznacza że idą nadmorskim deptakiem mijało się mnóstwo sklepików i restauracji.
Plaże - Mieliśmy dwie plaże mniejszą ok 300 m szerokości oddaloną od hoteli 150 m i większą ok 1500 m szerokości oddaloną o 350 m od hotelu, była jeszcze trzecia ale trzeba było iść z 1 km. Plaże są czyste zadbane z pełnym węzłem barowo-toaletowo-prysznicowym. Sporty wodne oczywiście były oferowane i młodsi korzystali my niestety a może stety - nie. Na plażach w Hiszpanii bardzo często spotyka się kobiety opalające się toples, miłe choć nie koniecznie.
Spacer ścieżką - od portu jachtowego w Salou do latarni morskiej która świeciła dla portu w Taragonie, była wytyczona ścieżka którą można było pospacerować długość jej to około 6 km. Idąc wzdłuż morza napotyka się małe plaże, urwiska, zatoczki. Oczywiście poszliśmy aż do latarni i było wspaniale.
Taragona - pojechaliśmy autobusem za 3,6 EURO. W Taragonie od centrum do portu biegnie ulica na wzór ulicy w Barcelonie i nazywa się Nowa Rambla. Na niej jest pomnik Ludzkich Wież. Są one wykonywane tradycyjnie w październiku z okazji jakiegoś święta, wykonują je ludzie zrzeszeni w klubach, wygrywa ten klub który ustawi wyższą i będzie stać dłużej wierzę. Teatr Romano to pozostałość po rzymianach. Starówka jest przepiękna w Taragonie z Katedrą pośrodku. Trafiliśmy na jakieś wyświęcenia diakonatu.
Montserrat - do tej okazałej góry z klasztorem wybraliśmy się w przedostatni dzień naszego pobytu. Opłaciliśmy sobie ją u rezydenta z Tui, przez to mieliśmy polskiego przewodnika. Po 2 godzinach jazdy autokarem dojechaliśmy do podnóża góry i zielonymi wagonikami napędzanymi kołami trybowymi wyjechaliśmy na szczyt, około 900 m n.p.m. Tu jest męski klasztor benedyktyński. Zakonnicy opiekują się Czarną Figurą Matki Bożej zwanej "Czarnulką" ( twarz Iej jaki i Jej Syna jest czarna). Około godziny staliśmy w kolejce by dojść do tej figury, która jest ustawiona nad ołtarzem w bazylice. Jest Ona cała za szkłem ale kula symbolizująca świt którą trzyma w ręce wystaje poza szkło i można ją dotknąć. Myślę że każdy kto stał w tej kolejce to miał jakąś intencję do Matki Bożej, my też mieliśmy, a jak przewodnik nam mówił kilka razy trzeba to spotkanie z Matką Bożą przeżyć duchowo i z wiarą. Na górze koło klasztoru jest internat ze szkoła dla chłopców w wieku od 8 do 14 lat, oprócz nauki szkolą się w muzyce i śpiewie. Tworzą chór chłopięcy który codziennie o 12:00 śpiewa w bazylice dla Matki Bożej i nie tylko, jak staliśmy w kolejce to słuchaliśmy wykonania "Pater noster, qui es in caelis". W drodze powrotnej jechaliśmy autobusem inną drogą wśród przepięknych kształtów skał.
Winiarnia Torres - po doznaniach duchowych na górze Montserrat, zawitaliśmy w winnicy rodziny Torres. Tu poznaliśmy tajniki uprawy winorośli ( niektóre miały po 150 lat) i wytwarzania wina. Z ciekawostek dowiedzieliśmy się że w winnicach często rosną róże, po co?, jak jakaś choroba się pojawia w winnicach to zawsze wcześniej atakuje róże i jest to znak do działania np. opryski. Mieliśmy degustację i oczywiście sklep był ostatnią salą do zwiedzania choć chyba nie do zwiedzania tylko do zakupów.
Powrót - o 12:00 zeszliśmy do recepcji i przyjechał po nas autobus. Zabierając po drodze z różnych hoteli wczasowiczów o 14:00 byliśmy już po odprawie na terminalu nr 2 lotniska w Barcelonie. Wylecieliśmy z półgodzinnym opóźnieniem, pilot coś mówił o pogodzie o Krakowie ale ja nic a nic nie rozumiałem. W czasie lotu ukazał nam się piękny łańcuch ośnieżonych gór prawdopodobnie Alpy, udało mi się zrobił ładne zdjęcie. O 19:00 wylądowaliśmy w Krakowie na Balicach.