Grecja - Rodos Faliraki - 01.06.2018 - 08.06.2018
Dojazd - Wyjechaliśmy o 00:00 czyli w samą północ. O 3:00 byliśmy na parkingu "ALDA" gdzie zostawiliśmy samochód i na nogach spokojnie doszliśmy do terminala bo odległość to około 250 m. Boeing 737-800 taki samolot został podstawiony przez Ryanair i nim polecieliśmy na Rodos. Start przelot i lądowanie było bez żadnych problemów. Na lotnisku okazało się, że nasza jedna walizka nie ma kółek, została uszkodzona, zgłosiliśmy to w biurze podróżnych, był to błąd trzeba nam było zgłosić po powrocie do Polski.
Hotel - pokój dostaliśmy na 3 piętrze, bardzo ładny, nowoczesny i z tarasem, nie wszyscy mieli takie szczęście. Hotel składał się z kilku budynków, w głównym była jadalnia a koło niego bardzo czysty basen, choć nie tak duży jak sobie wyobrażaliśmy. Obsługa bardzo miła. Jedzenie bardzo smaczne, choć śniadania nie tak urozmaicone. Bardzo fajne były animacje organizowane przez animatorów (3 osoby w tym 2 polaków), a zwłaszcza wieczorami, były i tańce i śpiewy i gry.
Plaże - na Rodos są z reguły piaszczyste, można wchodzić bez obuwia wodnego, woda bardzo czysta, można było oglądać rybki i dno morskie bez problemu. Za parasol z dwoma leżakami trzeba zapłacić 10 EURO za cały dzień. Były sporty wodne i różne atrakcje ale nie korzystaliśmy z tego. Odwiedziliśmy kilka plaż, oczywiście plaże w Faliraki, koło tej plaży za cyplem była plaża nudystów, tam tylko pooglądaliśmy starsze osoby które opalały swe nagie ciała, plaża Anthony Quinn bardzo ładna ale kamienista z ogromnymi głazami powulkanicznymi, plaża Ladiko podobna do plaży Quinn, plaża w Lindos obszerna, piaszczysta i ładna bardzo polecam.
Rodos - do miasta Rodos wybraliśmy się w niedzielę, autobusem za 2,4 EURO. Stare miasto otoczone murami a w środku sklepik na sklepiku, meczet, fontanny i inne zabytki. W porcie stały duże pasażerskie statki. Oczywiście kolosa z Rodosu nie widzieliśmy bo jeszcze go nie odbudowano a ponoć grecy mają to zrobić. O 12:00 byliśmy w katolickim kościele (Grecja jest prawosławna) gdzie odprawiał mszę św. polski ksiądz zakonny z Krakowa. Było dużo ludzi, najwięcej polaków i włochów.
Symi - wyspa na którą płynęliśmy promem. Bardzo urokliwe miejsce, były tu nagrywane niektóre filmy. Wyspa która nie posiada żadnych źródeł wody słodkiej, woda jest dowożona, uzdatniana z wody morskiej lub pozyskiwana z opadów. Zjedliśmy tu obiad w restauracji popijając greckim piwem. W drodze powrotnej wpłynęliśmy do zatoki w której jest klasztor z cerkwią.
Lindos - pojechaliśmy autobusem za 4 EURO. Mała miejscowość obok góry na której jest akropol (ruiny). Lindos ma bardzo ładną plaże z piaseczkiem w takiej zatoczce. Na górę można wjechać na osiołku za 5 EURO, ale żal nam było tych zwierząt i szliśmy na nogach mijając wiele straganów i sklepików z wszystkim co możliwe, od souvenir do ubiorów. Samo wejście do środka akropolu kosztuje 12 EURO od osoby.
Wyspa - jest ładna, duża około 80 km długości, pod konie lata jest trochę spalona przez słońce. Na wyspie jak to w Grecji bywa są barany, owieczki, krowy, kury, a całość trochę zaniedbana i zarośnięta krzakami (Faliraki i krzaki). W odległości 800 m od hotelu znajdował się taki zapomniany kompleks domów z parkiem w którym pawie miały swój raj, słychać je było dość daleko bo były w okresie godów i się kłóciły samce z samicami.