Wczasy 26.06 -07.07.2006 - Tunezja Hammamet

I udało się dojechać do Warszawy na czas. O 23:45 wyjechaliśmy i po przejechaniu 400 km znaleźliśmy się na Okęciu o godzinie 5:00. Samochód zostawiliśmy na jednym z parkingów przy lotnisku. Musieliśmy czekać na samolot parę godzin bo odlot był zaplanowany na 9:30. Odprawa i transfer do samolotu odbył się bez żadnych kłopotów i wystartowaliśmy samolotem Tunezyjskich linii lotniczych "Nouvelair". Przelot bardzo spokojny. Po 2 godzinach i 45 minutach byliśmy na lotnisku w Tunisie. Bagaże, odprawa, załadunek do autokarów i wyjazd do hotelu "Hotel Residence Hammamet" oczywiście w Hammamecie. Pokoik z dużym łóżkiem, kuchnią, łazienką był OK była tam też i klimatyzacja bo bez niej to ciężko w Tunezji. Posługiwaliśmy się językiem angielskim choć urzędowym jest francuski. Miasto pogrążone było w znacznej ilości śmieci do których musieliśmy się przyzwyczaić bo taka jest natura arabska - śmieci nie daje się do kosza na ulicy bo koszy jest jak na lekarstwo. Obiadokolacja o godzinie 19:00 dodała nam sił a była smaczna i obfita począwszy od sałatek, sosów, mięs, ryb i owoców kończąc na lodach. Napoje do kolacji należało kupować osobno ale bez nich też można było się obejść. W pierwszym dniu byliśmy tylko na małym spacerze, spoglądać morze i basen na dachu hotelu.

 

Drugi dzień rozpoczął się śniadaniem o 8:30. Do wyboru było: bułki, chleb, sery topione i żółte, jogurt, dżemy, płatki kukurydziane i czekoladowe, masło, jajka gotowane, rogaliki, wędlina (mało smaczna), soki, kawa, herbata, mleko. Ogólnie śniadaniem można było się najeść na cały dzień. Po śniadaniu było morze i plaża, smarowanie olejkami z filtrami i kąpiel. Po południu zmieniliśmy wodę z bardzo słonej na słodką w basenie.

Trzeci dzień nie dużo różnił się od drugiego. Kąpaliśmy się w słońcu i wodzie.

W czwartym dniu oprócz kąpieli udaliśmy się do Mediny (stara część miasta za murami) gdzie znajduje się targ. Sprzedają tam różne ciekawe rzeczy, torebki, naszyjniki, wielbłądy (figurki), wodne fajki i wiele wiele innych wyrwidinarów. Naszym utrapieniem stali się sprzedawcy którzy nawet w nachalny sposób zachęcali do kupna towarów, a jak już chcieliśmy coś kupić to cena była tak wygórowana że aż nierealna np. wielbłąd w sklepie 6-7 dinarów w medinie cena początkowa 25 dinarów i należy się targować bo taka jest tradycja. Zaczepki były nawet denerwujące i nie tylko my odnieśliśmy takie wrażenie. Bardzo nie miło wspominam przejście przez medinę.

Piąty dzień to kąpiele i spacer tylko po sklepach gdzie są wystawione ceny by uniknąć targowania.

W szóstym dniu pojechaliśmy na wycieczkę do Tunisu, Kartaginy i Sidi Bou Sai.

W Tunisie zwiedziliśmy największe muzeum mozaiki oraz Medine (znów było zaczepki) oczywiście Tunis to stolica Tunezji. W Kartaginie widzieliśmy pozostałości po łaźniach rzymskich, bo miasto Kartagina zostało doszczętnie zniszczone. Nasza przewodniczka w czasie jazdy autokarem dość szczegółowo opowiedziała historię Tunezji i Kartaginy ale ja już tego nie pamiętam i nie będę tego pisał. W Sidi Bou Sai jest pięknie miasto na wzgórzu z dziwna architekturą białe domy z niebieskimi okiennicami i drzwiami. W mieście zauważa się tylko kilka kolorów biały niebieski i kolory kwiatów i kwitnących krzewów.

Siódmym dniem była niedziela. Wiedzieliśmy że w Hammamecie jest kościół katolicki lecz nikt nie wiedział dokładnie gdzie, przewodniczka określiła nam tylko rejon i że jest on słabo oznakowany. Wiele ulic przeszliśmy i pytaliśmy wielu ludzi jeden kierowca taxi wytłumaczył nam łamaną angielszczyzną gdzie on jest lecz w miejscu które nam wskazał był tylko mur z małymi drzwiami jak do więzienia. I to właśnie tu w budynku nie przypominającym kościół bez krzyża na dachu z drzwiami w żaden sposób nie przypominającymi drzwi do kościoła znajdował się Dom Boży w mieście w którym kilka razy dziennie słychać nawoływania do modlitwy z wież meczetów. Kościół bardzo skromny, ksiądz który jest księdzem, kościelnym odźwiernym i jeden Pan wie czym jeszcze znającym kilka języków (msza św. odprawiała się w włoskim stałe części po łacinie, 1 czytanie czytał polski chłopiec po polsku, psalm po włoski, 2 czytanie po niemiecku czytała kobieta a Ewangelię ksiądz czytał po francuski i angielsku. Kazanie też mówił w trzech językach włosku francuski i angielsku. We mszy św. uczestniczyło bardzo mało ludzi.

W ósmym dniu pobytu pojechaliśmy zwiedzić Yasmine Hammamet nowoczesną turystyczną dzielnicę miasta Hammamet.

Udaliśmy się tam kolejką ale nie na szynach tylko na kołach. Yasmine jest dzielnicą piękną przygotowaną pod turystów. Znajduje sie tam Nowa Medina zrobiona na wzór starej.

W dziewiątym dniu pobytu dopiekaliśmy się na plaży a wieczorem robiliśmy ostatnie zakupy prezentów które chcieliśmy przywieść do polski.

I wyjazd odwrotny do przyjazdu. O 1:00 autokarem udaliśmy się do Tunisu na lotnisko. O 5:15 samolotem tych samych linii co przylecieliśmy wystartowaliśmy do Polski. O 8:45 już lądowaliśmy ale lot nie był tak spokojny wielki huk w samolocie i turbulęcje były nieprzyjemne. Następnie samochodem dotarliśmy szczęśliwie do domu na godzinę 16:00.