Wczasy w Hiszpanii
Naszą przygodę wakacyjną rozpoczęliśmy w poniedziałek 29-07-2002 roku wyjazdem o godzinie 5:00 małym busikiem. Przed południem byliśmy w Katowicach, dalszą drogę przebyliśmy ładnym dużym autokarem.
Przejście graniczne w Cieszynie przeszło dość sprawnie po godzinnym postoju. Droga przez Czechy nie przyniosła żadnych niespodzianek. Przejście na granicy pomiędzy Czechami a Austrią przyniosła wiele wrażeń bo znajduje się tam obszar wolnocłowy który jest wykonany w formie zamku na którym siedzą smoki.
Na godzinę 23.00 dojechaliśmy do Graz w Austrii gdzie w hotelu przespaliśmy noc. Rano zjedliśmy śniadanie w formie szwedzkiego stołu - brzuchy napełniliśmy po same brzegi. O 11.00 zapakowani do autokaru ruszyliśmy w dalszą drogę. To nie taka droga jak w Polsce, autostrada która biegnie przez góry to cykliczne mosty i tunele co sprawia, że odległość można mierzyć sekundami wiedząc, że jedzie się ciągle 100 km/h bo przerwy były tylko na bramkach i postojach. Jadąc cały dzień i noc dojechaliśmy do Hiszpanii na 9.00 rano. Po dotarciu do Calleli przenieśliśmy swoje bagaże do hotelu o nazwie "Continental". Otrzymaliśmy dwa pokoje jeden dla mnie z żoną drugi dla dzieci. Były czyste dobrze urządzone z telefonem, z braku telewizora byliśmy nawet zadowoleni. Łazience też nie było co zarzucić - oczywiście była w każdym pokoju. Pod hotelem była stołówka do której chodziliśmy rano o 9.00 na śniadanie i 20.00 na kolację. Szwedzki stół zapewniał nam całkowite wyżywienie. Hotel był oddalony od morza około 100 m choć tory kolejowe biegnące wzdłuż morza powodowały że dojście było dłuższe z powodu podziemnego przejścia.
Na plaży piasek był gruby jak kasza, może czyste ale głębokie - ja przy 170 cm wzrostu byłem zakrywany wodą po odejściu 3 - 4 m od brzegu - choć zasolenie powodowało że pływanie było bardzo ułatwione i można było zaspać leżąc na wodzie to strach przed głębią skutecznie pogarszał przyjemność z przebywania w wodzie. Co 100 m wzdłuż morza znajdowały się pomieszczenia w których można było się napić kawy zjeść loda jak i skorzystać z toalety. Tam też znajdowali się ratownicy.
Samo miasto nie wywarło na mnie większego wrażenia. Jedynie piękne place z fontannami i dużą ilością palm i drzew zwanych platany a wyglądające jakby pomalowane w kolory maskujące wojska. Na tych placach wieczorami urządzane były potańcówki w których brali udział ludzie od 1 do 100 lat ( nie przesadzam). Można napisać parę słów na temat placów zabaw dla dzieci które są ładne i pomysłowe. Ładne są również sklepy których tu bardzo dużo.
Po kilku dniach leżenia na plaży wybraliśmy się na wycieczkę do Barcelony. Pojechaliśmy autobusem z przewodniczką która dużo i ciekawie mówiła oczywiście po Polsku. O Barcelonie można byłoby dużo pisać ograniczę się do paru zdań. W Barcelonie podążaliśmy śladami Gaudiego - artysty i projektanta. Jego pomysłem jest świątynia która jest jeszcze w budowie La Sagrada Familia. Park Guell w którym jest 100 kolumn, najdłuższa ławka świata, jaszczurki, domek z bajki jak też ogromna ilość mozaik . W Barcelonie pod wzgórzem Monjuik znajduje się magiczna fontanna która w rytm muzyki zmienia swój wygląd. Niestety nie posiadam zdjęć choć to trzeba zobaczyć na własne oczy.
Byliśmy też cały dzień w "Marineland" wodny świat - jest to miejsce w którym można korzystać z basenów zjeżdżalni wodnych przeróżnych kształtów jak i typów. Znajduje się też tam basen z delfinami - byliśmy na pokazie tresury - foki, papugi, pingwiny jak i inne zwierzęta.
Podsumowując jesteśmy zadowoleni z całego pobytu choć słońce dopisało nie tak jak to sobie wyobrażałem a ceny w sklepach zmroziły mnie bo gałka loda 1,3 euro z tego powodu jedliśmy lody tylko na kolacji i to do woli.
W dniu wyjazdu musieliśmy pokoje opuścić o 10.00. Wyjechaliśmy o 22.00 tak, że już nie byliśmy się kšpać w morzu tylko na basenie jaki znajdował się na dachu hotelu.
Jechaliśmy całą noc a nad ranem byliśmy w Monaco. I tu nastąpiło 8 godzinna przerwa i zwiedzanie Monako a co za tym idzie Monte Carlo. Nastąpiło zauroczenie miastem tak utrzymanym i urządzonym. Brak słów do opisania tego co się widziało - palmy, rośliny, klomby nie tylko na ziemi ale i na dachach domów. Samo piękno.
O godzinie 15.00 wyjechaliśmy z Monaco i jadąc do wieczora, całą noc, i do południa byliśmy na granicy czesko-polskiej a o 13.00 w Katowicach. Tam dopiero spotkaliśmy pijanych ludzi, bo w Hiszpanii mimo iż piło się piwo, wino nie spotkałem pijanego człowieka.
Mimo wysokich cen jakie są w Hiszpanii i dużej odległości polecam wszystkim do zwiedzenia tego pięknego zakątka Europy i odpoczynku nad morzem Śródziemnomorskim na wybrzeżu Costa Brawa w Catalonii - regionu Hiszpanii.
--- Powodzenia ---