Wyjazd na Węgry do Hajduszoboszlo naszym małym fiacikiem 1996 rok
Wybraliśmy się sami. Nasz Fiat 126p rozkraczył się jeszcze w Polsce, ale okazało się że nowy przerywacz należało podregulować i pojechaliśmy dalej. Trochę pobłądziliśmy ale się udało. Na miejscu mieliśmy zarezerwowany całe piętro w domu. Nasz "maluch" znowu pokazał błąd, wskaźnik paliwa opał i pokazał pusty zbiornik co było dziwne bo nie było wycieku paliwa. Gdy wszyscy opalali się na basenie, ja kładąc się pod auto wyjąłem zbiornik i naprawiłem uszkodzony pływak wskaźnika, był dziurawy, a naprawiłem go rozgrzanym gwoździem. Na basenach było fajnie, ciepła woda i frajda dla dzieci, córka nauczyła się nurkować. To nurkowanie (moja wina że ją nauczyłem) za skutkowało, że w dniu wyjazdu okazało się że córka ma gorączkę i w takim stanie musiał znosić trudy podróży do domu.